Vancouver 18.04.2014
Powiem otwarcie. Zwlekałam z napisaniem
nowego wpisu na blogu, bo... co raz trudniej jest mi myśleć po
polsku. Moje uszy słyszą rosyjską (rozmowy z Mamą) i angielską
(rozmowy sąsiadami, znajomymi i obcymi ludźmi) mowę. Moje usta
mówią po rosyjsku i [jeszcze z dużym trudem] po angielsku. Moje
oczy czytają rosyjskie, angielskie i polskie teksty. A w którym
języku myśli moja głowa? Nie wiem. W ilu procentach jestem Polką?
W ilu procentach jestem Rosjanką? Czy kiedykolwiek poczuję się
Kanadyjką? Nie wiem. Kim jestem? Nie wiem.
Wiem jedno. Odkąd zaczęłam tańczyć z
Andy'm i publikować wideo z naszych turniejów i występów w
internecie, stałam się [za pośrednictwem Facebook'a] zauważalna.
Polscy tancerze na wózkach, którzy nawet nie patrzyli w moją
stronę, kiedy trenowałam taniec w Polsce, nagle zapraszają mnie do
''grona znajomych'', rozmawiają ze mną na czacie, ''biorą pod
włos'' słowami: „Takich ludzi się nie zapomina”... w
zawoalowanej formie proszą, żebym pomogła im z zaproszeniem do
Kanady. Kiedy dowiadują się, że nie mogę pomóc, śmiertelnie się
obrażają.
Przypomnę tylko wszystkim, że
przyjechałyśmy z Mamą (69 lat) do Kanady nie mając ANI rodziny,
ANI znajomych, ANI pieniędzy. Przez jakiś czas mieszkałyśmy w
schronisku dla bezdomnych, potem w domu dla maltretowanych kobiet, (w
Polsce, zanim dostałyśmy mieszkanie, w podobnym ośrodku mieszkała
Mama. Nikomu tego nie życzę!) bo pieniędzy na hotel wystarczyło
tylko na 10 dni. Chcecie przyjechać? Macie odwagę zaryzykować i
przejść gorsze warunki, żeby potem (MOŻE) było lepiej? Nam się
udało, (nadal czekamy na pobyt stały) mieszkamy we wspaniałych
warunkach, mam możliwości rozwoju swoich pasji. Czy uda się to
komuś innemu? Nie wiem. Czy będę mogla komuś pomóc? Kontaktami,
tak. Ale tylko wtedy, kiedy ta osoba będzie TU, NA MIEJSCU. Nie
jestem w stanie ''załatwić'' zaproszenia. I nie trzeba zazdrościć.
Bardzo ciężko na to wszystko pracuję. Nie bez porażek.
Jeszcze coś... i powie to każdy
imigrant. Przyjeżdżając do obcego kraju musisz zapomnieć o tym,
kim byłeś u siebie i zacząć od nowa, nawet jeśli byłeś
Mistrzem Świata.
Jest też
dobra strona ''popularności''. Zauważono mnie w... Rosji i byłych
republikach Związku Radzieckiego. ''Zaprzyjaźniłam się'' na
Facebook'u z prezesem integracyjnego klubu tańca w Kazachstanie. Oni
nie mają żadnej bazy wiedzy o tańcu na wózkach. Uczą się z
internetu. Tak właśnie odkryli mój kanał na You Tube
http://www.youtube.com/playlist?list=PLzOyThP0jtK2nkELq5_M8Wdqlv6VOc49l
z wideo moich tańców z Andym. Śledzą moje poczynania i mówią,
że szczególnie są bardzo pomocne wideo z lekcji. A ostatnio
dostałam taką wiadomość od innej facebookowej znajomej,
mieszkającej w małym rosyjskim miasteczku i marzącej o tańcu na
wózku: „Olesia, pozdrowienia! Wszystkie twoje treningi i występy
umieszczam na rosyjskich portalach społecznościowych. Bardzo wiele
osób cię podziwia! Wszyscy życzą ci powodzenia, sukcesów i żebyś
zawsze pozostawała tak samo wesoła! Obiecałam, że przekażę ci
wszystkie życzenia, więc to robię :)” To dla mnie bardzo
szczególne słowa, bo pochodzą z kraju, gdzie po raz pierwszy w
życiu poczułam odrzucenie.
Czy ja się zmieniam? Na pewno. Uczę się szanować czas i decyzje innych ludzi. Sama też doświadczam tego od nich. Najlepszym przykładem jest dla mnie Andy.
Choć zawsze podchodziłam i nadal
podchodzę bardzo ostrożnie do określania kogoś słowem
PRZYJACIEL, (w Polsce ''zostawiłam'' tylko jedną osobę, którą
mogę tak określić – Kuraczku, to o tobie :)) to jestem prawie
pewna, że tutaj taką osobą jest i będzie, nawet kiedy skończę
tańczyć, Andy. Długo by o tym mówić, co dla mnie robi...
Pod koniec ubiegłego roku dostałam
nieoficjalne zaproszenie na Puchar Kontynentów w tańcu na wózkach,
który odbywa się w St. Petersburgu w Rosji. Zaczęłam więc szukać
partnera. Znalazłam go na początku marca, też dzięki Facebookowi.
Ten, kto uprawia Taniec Towarzyski, wie,
jak trudno znaleźć odpowiedniego partnera i jak ciężko czasami
się dogadać...
W Polsce miałam 4 partnerów tanecznych. Dima
niektórymi cechami charakteru i podejściem do mnie, przypomina mi
dwóch z nich. Grzegorza Żuchowskiego i Adama Trettera. Obaj
rozumieli moje możliwości fizyczne, ale traktowali normalnie.
Grzesiek sam był/jest na wózku. Tańczył ze mną w DUO. Natomiast
Adam od dziecka miał kontakt z niepełnosprawnymi rówieśnikami.
Potrafił np. pomóc mi ubrać buty, a za chwilę pójść ze mną na
piwo. Tutaj niepełnosprawni są równoprawną częścią
społeczeństwa. Uczą się w zwykłych szkołach. Często ludzie
instynktownie wiedzą, jak pomóc komuś na wózku np. w sklepie lub
na ulicy. Stąd, myślę, wynika mentalność Dimy. Choć pochodzi z
Rosji, jest Kanadyjczykiem z krwi i kości. Na pierwszych spotkaniach
z Andym, który podjął się, (za część normalnej ceny!) jak sam
mówi: – ''niesamowitego wyzwania, trenować taką jedyną parę w
BC, a może i w Kanadzie'', uważnie obserwował, jak Andy rozmawia
ze mną i jak mi pomaga. Teraz Dima uczy się mi pomagać i robi to
coraz bardziej pewnie. Ale najważniejsze dla mnie to, że on, tak,
jak Andy uczy się mnie słuchać i rozumieć. Ja wiem, że to nie
łatwe.
Trenuję obecnie 3 razy w tygodniu. Wtorki – mam
lekcję z Andym, czwartki – mam wspólną lekcję z nim i z Dimą,
niedziele – practice tylko z Dimą. Jestem cholernie zmęczona, ale
szczęśliwa!
Niedawno też ruszyła nasza kampania społeczna dla Kanady https://www.kickstarter.com/projects/1089670682/olesias-five-dances