poniedziałek, 1 października 2018

CIAG DALSZY

Ciąg dalszy pamiętnika…Od roku nie pisałam po polsku. Z góry przepraszam za błędy.
Dzięki współpracy z Work BC udało mi się załatwić grant na dalszą edukację. 9 października zaczynam kurs grafiki komputerowej w jednej z najlepszych szkół w Kolumbii Brytyjskiej. W Polsce, taki kurs przez wiele lat był moim marzeniem.  
W lipcu skończyłam naukę języka angielskiego w Mosaic, a na wiosnę kierownik tej szkoły nominował mnie do nagrody Dr Kes Chetty. Jest to stypendium dla uczniów, którzy zamierzają kontynuować naukę.
17 września byłam na ceremonii wręczenia nagród. To była moja pierwsza publiczna nagroda w Kanadzie, nie licząc nagród tanecznych.
Poproszono mnie o przygotowanie krótkiego przemówienia. Oto ono:
“Witam wszystkich, Nazywam się Olesia Kornienko.
Przede wszystkim jestem bardzo wdzięczna mojej pięknej i najlepszej Mamie na świecie - Tatianie Kornienko za moje cudowne życie i za pomoc w codziennym życiu. Ona zawsze wspiera mnie we wszystkich moich pragnieniach i pomysłach.
Chciałabym podziękować Mosaic za nominowanie mnie na stypendium dr Kes Chetti. Dziękuję wszystkim nauczycielom i wolontariuszom Mosaic za umożliwienie mi nauki angielskiego i za to, co mi dali, szczególnie za ich cierpliwość.
Stypendium dr Kes Chetti jest bardzo ważne i przydatne dla mojej najbliższej przyszłości. 9 października rozpoczynam kurs grafiki komputerowej w BCIT. Kurs trwa 6 miesięcy. Potem będę szukać pracy jako grafik. Dzięki temu stypendium będę mogła kupić dobry program graficzny lub nowy laptop, który przyda mi się w mojej przyszłej pracy.
Pozwólcie, że opowiem wam trochę o sobie. Mam dziecięce porażenie mózgowe.. Urodziłam się w Rosji. Mieszkałam w Polsce przez 17 lat. W Kanadzie jestem od czerwca 2011. Studiowałam dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim w Polsce. Lubię pisać wiersze i prozę, wydałam 4 książki w Polsce.
Jestem jedyną tancerką w Para Dance Sport w Kolumbii Brytyjskiej. Uczestniczyłam w wielu zawodach tańca na wózkach i zdobyłem wiele medali w Europie i w Kanadzie.Od 2014 roku jestem prezesem Stowarzyszenia Sportowego Tańca na Wózkach, oraz organizatorem konkursu piękności Miss Kanada na Wózkach. Obie te pozycje są wolontariatem.
Stowarzyszenie Taneczne na Wózkach jest organizacją non-profit. Nasza nowa inicjatywa to Miss Kanada na Wózkach. Konkurs piękności dla kobiet na wózkach inwalidzkich. Ideą Miss Wheelchair Canada jest przede wszystkim przełamywanie barier i zmiana wizerunku kobiet niepełnosprawnych. Konkurs pokazuje, że niepełnosprawność nie jest ograniczeniem i że wszystkie kobiety są piękne.
Jestem przekonana, że kanadyjki na wózkach inwalidzkich: piękne i silne. Mocno wierzę, że one mogą robić wszystko, co chcą, i chcę pokazać je światu.
Od 23 do 25 sierpnia zorganizowaliśmy drugi konkurs, w ramach którego odbyły się dwa dni warsztatów urody i tańca oraz koncert galowy. Stworzyło to dużo pozytywnej energii. Suknie były wspaniałe, makijaż i włosy były idealne, wszyscy uczestniczki wyglądały pięknie i były szczęśliwe. To było bardzo udane wydarzenie!
Jestem bardzo wdzięczna mojemu wspaniałej współpracowniczce, Annette i najlepszemu wolontariuszowi, Jeffowi. Bez nich nie byłoby Miss Wheelchair Canada!
Zapraszamy wszystkich chętnych do współpracy z nami w przyszłym roku i mam nadzieję, że Miss Wheelchair Canada stworzy efekt domina ogromnych szans i doświadczeń dla wielu ludzi, który będzie trwał wiecznie!
Na koniec chcę powiedzieć, że jestem bardzo wdzięczna Kanadzie za wiele możliwości, jakie daje mi moja nowa ojczyzna! Dziękuję za uwagę.”
W chwilę po nagrodzie otrzymałem kolejny prezent, który zaskoczył nie tylko mnie, ale wszystkich obecnych. To był laptop Apple Mac! Przez wiele lat marzyłem o takim komputerze! To było jak dotknięcie magicznej różdżki !!!
Oto wideo wręczenia nągrody. Nie ma momentu wręczenia laptopa, bo tego nikt się nie spodziewał.https://www.youtube.com/watch?v=87th1czAaxk&index=2&list=PLzOyThP0jtK2Qqm8PW4EChVrIOT_xLQot&t=0s
Wiadomość, o tym, że otrzymam stypendium, odebralam tuż przed naszym z Mamą wymeldowaniu się z hotelu w Victorii, dokąd pojechałyśmy żeby odpocząć tuż po konkursie Miss. Zarezerwowałam  hotel i popłynęliśmy promem (razem z naszym pieskiem), który wygląda jak dwupiętrowy statek. W Victorii byłyśmy przez 10 dni. Bardzo piękne, ciche i spokojne miasteczko - idealne dlą odpoczynku po takim intensywnym roku, jaki miałam ja, i dla naładowania akumulatorów na kolejny, jeszcze bardziej intensywny rok. Oto nasze amatorskie wideo Wiktorii.
A to są czterech częściowe wideo gały finałowej naszego konkursu  https://www.youtube.com/watch?v=54-XyMuGbEE&list=PLZqX3O6R4Z8z1p7NWEPaFQdxJgrzDkB8L
Również tego lata. Co prawda byłam tylko pasażerem, ale bardzo mi się spodobało i jest możliwość nauczenia się sterowania w przyszłości. :)

czwartek, 19 kwietnia 2018

Wspomnienia o Nadliwiu



W tamtych czasach, (był rok 1992) jako szesnastolatka przyjechałam do Polski... znad Koła Polarnego Rosji. Pamiętam, że przez dwa lata przed wyjazdem nie wychodziłam z domu. Nie było mowy o chodzeniu do szkoły, a tym bardziej o nauczaniu indywidualnym. Nie miałam przyjaciół, bo niby skąd mieliby wiedzieć, że w ogóle istnieję… Marzeniem mojej Mamy była stała rehabilitacja dla mnie i to właśnie w tym celu przyjechałyśmy do Polski.

Do tej pory pamiętam, jak siedzialysmy z Mamą w autokarze jadącym na nasz pierwszy Obóz Wschodzącego Słońca do Zamczyska, pełne obaw i niepewności. Obie byłyśmy kłębkami nerwów. Nagle do autokaru wpadła roześmiana dziewczyna i… tak po prostu zagadała do mnie. Zapytała o imię i powiedziała… “to będziemy przyjaciółkami!” Byłam w szoku od takiego traktowania. Dopiero teraz, (w Kanadzie).po wielu latach po tamtym pierwszym obozie, wiem, że takie zachowanie między dziećmi i młodzieżą jest normalne.

Ale wówczas, najbardziej na świecie pragnęłam być akceptowana przez zdrowych rówieśników. I na tym pierwszym obozie Fundacji Dzieci - Dzieciom, czułam, że nawet powietrze przepełnione jest miłością. Przyjechałam jako osoba niewierząca, ale tamta atmosfera, rozmowy, codzienne Msze Święte, wieczorne adoracje w kaplicy, sprawiły, że uwierzyłam w Chrystusa łatwo i na całe życie. Obóz trwał przez dwa tygodni. Z perspektywy czasu, myślę,że to były najpiękniejsze dwa tygodnie w moim życiu.Rok później, podczas Pielgrzymki do Sevilli na Kongres Eucharystyczny, przyjęłam Pierwszą Komunię Św.

Po pierwszym obozie Wschodzącego Słońca, Ksiądz Małachowski, dyrektor Fundacji Dzieci - Dzieciom, pomógł mi dostać się do Centrum Zdrowia Dziecka na rehabilitację, następnie do szpitala w Chylicach, a potem na turnus do Busko Zdroju. Potem, przez kilka lat mieszkaliśmy z Mamą w Nadliwiu, w domu należącym do Fundacji, gdzie miałam nauczanie indywidualne - przychodziła do nas nauczycielka ze szkoły podstawowej z pobliskiej miejscowości Urle.

I choć potem', kiedy wyjechaliśmy z Nadliwia nastąpiło "zderzenie" z prawdziwym światem. jestem i zawsze będę wdzięczna za Formację Duchową, którą otrzymałam i ukształtowałam w Nadliwiu.


niedziela, 15 października 2017

Wszystko zaczyna się od pomysłu

Miss Wheelchair Canada - jak to było.


Wszystko zaczyna się od pomysłu i pragnienia. Przynajmniej tak jest w moim życiu. Po moim wywiadzie dla Polskiego stowarzyszenia kobiet na wózkach Jedyna Taka, dowiedziałam się o konkursie Miss Polski na Wózku. Przeszukałam wiele stron w internecie, czy były takie konkursy w Kanadzie.


Byłam bardzo zaskoczona, gdy nie znalazłam niczego takiego. Wtedy postanowiłam być pierwsza, która zorganizuje taki konkurs w Kanadzie. Zaczęłam zasypywać pytaniami polskich organizatorów o tym, jak oni zorganizują swoje imprezy. W tym samym czasie Jedyna Taka otwarcie oświadczyła  na swojej stronie internetowej, że jest zainteresowana, aby inne kraje też zorganizowały taki konkurs.


Przygotowania do konkursu Miss Wheelchair Canada zajęło mi pół roku.
Pisałam dziesiątki e-maili i wiadomości na Facebooku negocjując różne sprawy z wieloma ludźmi. Anette redagowała wszystkie moje teksty. Pisałam wszędzie gdzie tylko mogłam... pisałam ukradkiem w szkole i pisałam w domu, na przystankach autobusowych, w kawiarniach i w metrze…


Mieliśmy pieniądze z niewielkiego granta za które wynajęliśmy ładną dużą salę na 3 godziny w Creekside Recreation Center. Trudno było znaleźć kobiety na wózkach, które chciałyby wziąć udział w naszym konkursie.


Mieliśmy 7 kandydatek z różnych miast Kanady. Podczas przygotowywania, z różnych powodów, wycofało się z udziału trzy z nich. Głównym sponsorem i partnerem naszej imprezy był Kongres Ukraińsko Kanadyjski.


Wiek uczestników był róny, ponieważ nie ograniczyliśmy tego.
Załatwiłam bezpłatnie salę w Gathering Place Community Center dla naszych trzydniowych warsztatów.


Znalazłam prowadzącą na naszą główną galę, była nią Miss Sought BC. Ona śpiewała też kilka piosenek podczas gali. Znalazłam również projektantkę mody z Ukrainy - Julię Gurską, która przysłała nam bezpłatnie paczkę z ubraniami autorskimi, które nasze uczestniczki prezentowały podczas głównego show.


Znalazłem nauczyciela tańca - Wiktora Golubkowa. Przybył z Victorii do jednego warsztatu, aby uczyć dziewcząt taniec. Znalazłam praktykantów Art Szkoły Blanche Macdonald Center, którzy podczas warsztatów robili dziewczynom makijaż przez 3 dni (2 godziny dziennie). Przygotowali też dziewczyn na główny pokaz.


Znalazłem również dwóch fotografów, którzy przeprowadzili dwie sesje zdjęciowe uczestniczek konkursu. Skontaktowałam się z AMI TV (telewizja o i dla osób niepełnosprawnych). Ta ekipa była na jednym warsztacie, zrobili wywiad z uczestniczkami, a potem przyjechali na galę.


Zaprosiłam burmistrza miasta i innych potężnych ludzi na główny pokaz, ale nikt nie przyszedł. Następnym razem napewno się uda.


Myślę, że Miss Wheelchair Canada jest moim pierwszym sukcesem. Zrobiłam coś pożytecznego dla Kanady. Vahen King z Alberty, która została wybrana jako pierwsza Miss Wheelchair Canada, niedawno wróciła z Polski, gdzie  uczestniczyła w Miss Wheelchair World i zdobyła tytuł Miss Życzliwości.


To krotkie wideo o naszej imprezie. https://www.youtube.com/watch?v=PzbDR4aJvPc
W play liscie mozna obejrzec pelna wideo relacje.


Na zdjęciu pani organizator, obwieszona banerem i torbami z nagrodami. 


piątek, 2 grudnia 2016

NA PEWNO...

Vancouver 2 grudzień 2016 

Jeżdżąc do Grand Ballroom, na lekcje z Andy’m, obserwowałam przygotowania do wszelkiego rodzaju turniejów i imprez charytatywnych (między innymi Dancing with Richmond Stars) i widziałam efekt końcowy. Chciałam, żeby nasze stowarzyszenie zorganizowało coś podobnego. Chciałam, żeby nasze wydarzenie choć trochę przypominało imprezy w Grand Ballroom. Wymarzyłam sobie, żeby wszystko było na najwyższym poziomie jak się tylko da. Chciałam, aby na naszym fundraisingu tańczyły trzy najlepsze pary taneczne w Vancouver i żeby oni poprowadzili mini lekcję tańca dla chętnych gości. Więc kilka miesięcy temu zaproponowałam Anette, żebyśmy zrobili fundraising dla naszego stowarzyszenia. Głównym celem było zebranie pewnej sumy pieniędzy dla zorganizowania pierwszego turnieju tańca na wózkach. W połowie lutego zaczęliśmy ciężką pracę nad przygotowaniami fundraisingu. 

Jednocześnie Anette pisała wniosek na grant. Jej świadomość mentalności kanadyjskiej i władanie angielskim i rosyjskim jest niesamowicie przydatne dla naszej współpracy. Szukałam jednocześnie jak najtańsze miejsce dla przeprowadzenia fundraisingu i zdrowych tancerzy, którzy zechcieli by zrobić pokaz i mini lekcję dla sponsorów obecnych na imprezie. 

Czekałam tygodniami na odpowiedzi. Wreszcie dostałam odpowiedź z Gatering Place Community Centre (ośrodek kultury i sportu) w którym robiliśmy warsztaty taneczne dwa lata z rzędu. Tamtejszy koordynator imprez zaproponował nieodpłatnie salę i poczęstunek za niższą cenę dla uczestników i gości fundraisingu. Warunkiem było kilka moich bezpłatnych występów w niedalekiej przyszłości. Na odpowiedź tancerzy, musiałam czekać kolejne kilka tygodni. Wreszcie dwie ( z trzech, które zapraszałam) najlepszych w Vancouver, (o wysokim poziomie tanecznym) pary zgodziły się wziąć udział w naszym przedsięwzięciu. Zaczęłyśmy z Anette gorączkowe przygotowania. Trzeba było zgrać wiele rzeczy. 

W czasie, kiedy zapadła decyzja o zorganizowaniu fundraizingu, nasze stowarzyszenie znalazł pewien wózkowicz, który był zainteresowany tańcem. Zaprosiłam go na jedną z moich lekcji. Spodobało mu się. Powiedział, że od kilku lat tańczy rekreacyjnie Swing i teraz chce spróbować czegoś innego, czyli taniec towarzyski. Szybko znalazłam dla niego zdrową partnerkę (dziewczyna kiedyś tańczyła dla przyjemności) i poprosiłam Arnolda, mojego „doraźnego” partnera, aby im pomógł przynajmniej na początku, przekazując swoją wiedzę. Na pierwszym practice spotkaliśmy się w większym gronie: Anette, jej chłopak Jeff (który został ostatnio naszym kolejnym wolontariuszem), Vince (wózkowicz), Cadi jego przyszła partnerka, Arnold i jeszcze jeden wolontariusz, Mokua, którego znalazłam przez Facebook. Arnold i ja pokazaliśmy Vince’owi i Cadi podstawowe ruchy i kroki. Nie sprawiało to im szczególnych problemów, bo każde z nich miało jakieś doświadczenie taneczne, więc do fundraizingu przygotowywali się sami. A my zajęliśmy się sprawami technicznymi. 

Ja zaprojektowałam plakat, Anette szukała tanich drukarni. Kilka tygodni przed fundraizingiem okazało się, że według zasad DanceSport BC zaproszeni przez nas tancerze nie mają prawa nikogo uczyć. Byłam w panice, bo to oznaczało, że nie będzie ważnego punktu programu naszej imprezy – mini lekcji dla sponsorów i uczestników. Zaczęłam szukać inne wyjście. Pytałam prawie wszystkich znajomych tancerzy i nauczycieli tańca, ale nikt się nie zgadzał. W trakcie rozmów z nimi dowiedziałam się, że tego samego dnia co nasz fundraising, jest planowana podobna impreza pod nazwą Operation Smile. Ale zmieniać termin naszego wydarzenia było już za późno. W końcu znajomy nauczyciel Viktor Gołubkow z Victorii, który przed kilkoma laty przeprowadził się do Kanady z Rosji zgodził się bezpłatnie zrobić dla naszych uczestników mini lekcję. Musieliśmy jednak opłacić mu podróż. Znalezienie Victora, było dla mnie ulgą. Kilka tygodni przed fundraisingiem odebraliśmy z drukarni plakaty, które rozwoziliśmy w najróżniejsze miejsca w Vancouver. 

Tuż przed imprezą, dowiedzieliśmy się, że nasz wniosek na grant dla zorganizowania turnieju tańca na wózkach został zaakceptowany. To znaczy, że dostaliśmy pieniądze. 

Na fundraising przyszło ok. 50 osób. Anette powiedziała krótką mowę na powitanie gości. Potem kilka słów, przy pomocy syntezatora powiedziałam ja. Po oficjalnej części nastąpiły pokazy taneczne. Arnold i ja tańczyliśmy jako pierwsi. Po nas tańczyli Cadi i Vince. Ich debiut był bardzo udany. Potem Victor Golubkov zaprosił chętnych uczestników do nauki Czaczy. Tańczyli prawie wszyscy! Muzyka wabiła nawet przechodniów, którzy z ciekawością zaglądali do okien. W przerwie był niewielki poczęstunek i żywa muzyka saksofonowa w wykonaniu wspaniałego muzyka Sergieja Silina, znajomego mojej Mamy. Główną atrakcje zostawiliśmy na koniec. Wspaniałe pokazy dwóch najlepszych par wzbudziły zachwyt wszystkich gości. 

19 maja uczestniczyliśmy w George Pearson Hospital Demo. Impreza była zorganizowana przez studentów UBC, którzy są częścią UBC Dance Club. Podczas imprezy najpierw zaprezentowali pokazy zdrowi tancerzy, a potem wystąpiliśmy my z Arnoldem. Po pokazie Arnold i ja zrobiliśmy mini lekcję dla wózkowiczów - pacjentów tego szpitala. Pacjenci wyglądali na bardzo szczęśliwych! Właśnie po to zostało stworzone WDSACA!!!

5 czerwca mieliśmy dwa pokazy taneczne w Norman & Annette Rothstein Theatre (Jewish Community Centre) podczas imprezy Dena Wosk School of Performing Arts. Ze swoim trenerem Dmitriem Rusakiem tańczyłam Walca Angielskiego. Lokalna para tancerzy Vince i Cadi wykonała Czaczę.

18 czerwca tańczyliśmy z Arnoldem (mimo deszczu i zimna, bo czerwiec w tym roku był gorszy, niż bywa tu listopad) na Gathering Place Festival w pobliskim Emery Barnes Park. Nasz pokaz spotkał się z dużym uznaniem ze strony organizatorów, widzów i uczestników festiwalu.

24 czerwca uczestniczyliśmy w Robson Squere Summer Dance Series. popularnej imprezie społeczności tanecznej Vancouvera. Tamtego wieczoru tańczyłam Bachate z lokalnym pasjonatem tańców latynoamerykańskich, a następnie z Arnoldem tańczyliśmy Rumba, a po nas Cadi i Vince porwali publiczność swoja Czaczę. Ta impreza miała ogromną i entuzjastyczną publiczność - blisko 200 osób, a atmosfera była bardzo zachęcająca. Nasze tańce zostały sfilmowane otrzymalismy wiele pozytywnych opinii lokalnych mediów.

11 lipca WDSCA zostało zaproszone do przeprowadzenia warsztatów w GF Strong Centrum Rehabilitacji dla pacjentów. Zaprosiłam kilku zdrowych tancerzy z UBC Dance Club, aby byli partnerami dla wózkowiczów – pacjentów GF. Vince i Cadi tańczyli Czaczę, Arnold i ja wykonaliśmy Rumbę, a Vince z inną partnerką zatańczyli Swing. Potem była część warsztatowa, gdzie pokazywaliśmy podstawowe ruchy niektórych tańców. Na koniec, zdrowi tancerze z UBC Dance Club zaprezentowali Rumbę, Czaczę, Jive'a, i Slow Waltz.

Im dłużej zajmuję się stowarzyszeniem, tym więcej nabywam doświadczenia. Może się mylę, ale myślę, że kanadyjskich wózkowiczów bardzo trudno zainteresować czymś nieznanym i nie popularnym, czymś, co nikt, lub prawie nikt nie robi. Mam na myśli oczywiście taniec na wózkach, który jest tu bardzo mało znany. Myślę również, że większość kanadyjskich wózkowiczów nie jest gotowa do podjęcia wyzwania, które rzuca Wielki Sport. Nawet wózkowicze, którzy mają predyspozycje, boją się jakiejkolwiek krytyki i konkurencji. Boją się trudności związane z wysiłkiem fizycznym. Boją się także poświęcić czemuś nowemu. Ludzie nie są gotowi do mojej koncepcji pracy, która polega na regularnych i intensywnych lekcjach, i practice’sach. Taniec Towarzyski, kiedy traktuje się go jako sport, jest bardzo wymagającą dyscypliną.

Na przykład zrobiliśmy dla dwóch par COMBI (wózkowicz i zdrowy tancerz) kilka lekcji prowadzonych przez profesjonalnego nauczyciela tańca, za które płaciło nasze stowarzyszenie. Jednak dosłownie po pierwszych dwóch lekcjach obaj wózkowicze (młody mężczyzna i kobieta, która w przeszłości była aktywna w sporcie.) podając różne powody, zrezygnowali.

Natomiast generalnie najczęściej dość szybko znajduję ludzi zdrowych chętnych do najróżniejszego rodzaju pomocy. Zaczynając od tańczenia z wózkowiczami oficjalnymi spotkaniami z władzami (byliśmy na spotkaniu z Don Davies – przedstawicielem parlamentu i na konferencji z panią Minister sportu osób niepełnosprawnych) i przygotowaniem sali, i sprzątaniem jej po imprezach kończąc. Jestem bardzo wdzięczna wszelkim naszym wolontariuszom!

Od początku istnienia naszego stowarzyszenia byłam nastawiona na ofiarowanie ludziom wyłącznie sportowego tańca na wózkach, ale po moich rozmowach z kilkoma trenerami tańca na wózkach (z Polski i Ukrainy), postanowiliśmy z Anette, zmienić koncepcję naszej pracy, wprowadzając bezpłatne zajęcia Social Dance. Ten rodzaj tańca jest popularny w Kanadzie i USA wśród zdrowych ludzi. Social Dance, to tańce o prostej choreografii. Tańce są różne: Bachata, Salsa, Czacza, Tango i inne. Reklamuje się tego rodzaju taniec między innymi tak:

Social Dance to świetny sposób na:
Miłe spędzenie czasu.
Okazja dla nawiązywanie nowych znajomości.
Cieszenie się własnymi ruchami.
Rozładowanie emocji.
Odkrywanie nowych aspektów relacji w małżeństwie / związku.
Nabywanie pięknej postawy ciała.

Na początku przyszłego roku, spróbujemy więc wprowadzić Social Dance dla wózkowiczów. Jeśli zbierze się stała grupa, to może z czasem wyłonię się ktoś, kto będzie gotów do konkurowania.

Znalazłam doświadczonego nauczyciela, który to poprowadzi. Czekam na potwierdzenie dotyczące miejsca zajęć.

11 grudnia planujemy zrobić Free Christmas Latin Party. Będzie to impreza dla wózkowiczów i ich przyjaciół. Roger Chen, profesjonalny nauczyciel Salsy i Bachaty zgodził się poprowadzić darmową lekcję tych tańców dla naszych uczestników.

Jednak ja najbardziej czekam na styczniowy Vancouver Challenge Cup. Nie tylko dlatego, że po przerwie powrócę na turniejowy parkiet, ale i dlatego, że po kilku rozmowach z organizatorami udało ustalić, że w te zawody zostanie włączony mini turniej tańca na wózkach. Wspólnie z organizatorami napisałam program tych mini zawodów i zamieściłam na stronie stowarzyszenia. Zapraszamy tancerzy na wózkach z wielu krajów. Nie wiadomo jednak, ilu z nich przyjedzie.

Robię postępy w angielskim. Zasób słów mam coraz większy. Mimo dużych zaburzeń mowy związanych z MPD, mam prawidłowy akcent. Piszę po angielsku bardzo dużo maili i na czacie fb. Mowę praktykuję na codziennych lekcjach w MOSAIC i na spotkaniach z Anette. Czasem łapię się na tym, że myślę po angielsku. Sny, również zdarzają się po angielsku, aczkolwiek rzadko.

Czy się zmieniłam? Na pewno...



poniedziałek, 18 stycznia 2016

PO DŁUGIM NIEPISANIU

Vancouver 17.01.2016

Znów długo nie pisałam na polskim blogu. Ale nigdzie nie zniknęłam. Jestem aktywna na FB i w realu. Na pisanie bloga nie mam czasu. Od początku czerwca 2015, codziennie razem z Mamą wstajemy o 7 rano. Od 9 do 12 jesteśmy w Mosaic Language Centre - http://www.mosaicbc.com/english-language-centres Od początku stycznia (jako jedna z dwóch osób, z 15stu osobowej grupy) przeszłam na LINC 4 (poziom języka angielskiego) Mama natomiast, jest na LINC 1. Jestem bardzo dumna z mojej Mamy. Niektóre osoby w jej wieku mają problemy z uczeniem się i z zapamiętywaniem nowych informacji. Mama bardzo ciężko pracuje nad sobą, a nawet pomaga w swojej kolegom i koleżankom (z Chin i Wietnamu) w pisaniu i w mówieniu. Ja doświadczam ogromnej życzliwości ze strony nauczycieli, personelu Mosaic'a i kolegów z klasy. Większość z (moich) wykładowców w Instytucie Dziennikarstwa UW, mogli by niejednego nauczyć się od pedagogów Mosaic. A przecież jestem jedyną i pierwszą imigrantką (na wózku i z takimi fizycznymi problemami. Jeśli ktoś z was znał mnie na żywo, ten wie, jak trudno jest słuchać i rozumieć moją mowę. Niewielu z was wie, że piszę kostką jednego zgiętego palca) uczącą się u nich angielskiego. W mojej poprzedniej klasie byli [i są nadal] osoby z Wietnamu, Iranu, Iraku i oczywiście z Chin. Tu, gdzie jestem teraz większość jest Chińczyków, ale tez ludzie z Afganistanu, Wenezueli i Wietnamu.

W tańcu niewiele się dzieje. Zmienił mi się trener. Teraz trenuje mnie Dmitry Rusak. ''Rosyjsko - mówiący'' trener z Izraela Jest bardzo wymagający i nie okazuje zbyt wiele emocji, ale powtarza, że widzi we mnie potencjał i stopniowo pomaga mi go odkryć. Po mojej prosbie, rozmawia ze mna tylko po angielsku.
Nadal szukam nowego partnera tanecznego w Vancouver i nadal nic, ale wciąż mam nadzieje.

Latem moja zastępczyni, Yelena, zrezygnowała z pracy w Wheelchair Dance Sport Association Canada WDSACA, która była ekspertem od ''kuluarów'' światku tanecznego, ale my obie nie miałyśmy pojęcia, jak prowadzić stowarzyszenie. Jestem jej wdzięczna za to, że WDSACA w ogóle powstało. Po jej odejściu zrozumiałam, żeby powinnam więcej liczyć na siebie. Zaczęłam dużo czytać o tym, jak w Kanadzie funkcjonują różne stowarzyszenia, jak działają przepisy itd. Jakiś czas przed odejściem Yeleny, poznałam Anett, młodą, rosyjsko języczną Kanadyjkę. Jej rodzice przyjechali również z Izraelu. Teraz ona jest moją prawą ręką - dosłownie i w przenośni. Choć to ja nadaję kierunek naszej pracy, widzę zaangażowanie i cierpliwość Anett. Ona nigdy nie miała do czynienia z tańcem i z prowadzeniem stowarzyszenia, ale zna tutejsze realia, mentalność, szybko się uczy i ma otwartą na pomysły głowę. Spotykamy się regularnie, raz w tygodniu, w wakacje częściej. Komunikujemy się przeważnie po angielsku. To dla mnie najlepsza praktyka języka. Wypełniamy wnioski na granty, robimy plakaty i ulotki, dyskutujemy o tym, jak wciągnąć więcej ludzi, planujemy pierwsze eventy.

16go. stycznia byłam na imprezie zorganizowanej przez ukraińską wspólnotę. Najważniejszym punktem imprezy, był przyjazd Ukraińskich Bohaterów. Jeden bronił lotniska w Ługańsku, drugi walczył w ATO. Wiecie, kiedy widzisz zdjęcia rannych Ukraińskich żołnierzy w necie, to jedno, ale kiedy taki żołnierz stoi o kulach (albo siedzi na wózku) przed tobą, to nagle dociera do ciebie, że JESTEŚ JEDNĄ Z TYCH, KTÓRZY WTARGNĘLI NA ICH ZIEMIĘ, ZABRALI IM WOLNOŚĆ, ZABIJALI ICH, to uwierzcie mi, nie masz nic do powiedzenia, oprócz słowa: PRZEPRASZAM, które i tak nie powiesz, ponieważ wiesz, że jest NICZYM. Jestem bardzo dumna, że mogłam ich poznać.

wtorek, 27 października 2015

POWRÓT DO CALGARY

Vancouver 26.10.2015


Dzisiaj wróciłam z Calgary z zawodów tanecznych Rocky Mountbatten Dancesport Grand Prix 2015. Jakiś czas temu, na jednym z Grand Ball, poznałam wspaniałego tancerza, Michaela. Od tamtej pory korespondowaliśmy na Facebooku. Zbliżał się turniej, a mój partner z Vancouver, nie mógł pojechać. Zaproponowałam więc Michaelowi, że przyjadę na kilka dni na trening i wystąpimy z trzema tańcami na RMGP. Ku mojemu zaskoczeniu od razu się zgodził. Nigdy nie tańczył z nikim na wózku, ale chciał spróbować.

Poleciałam do Calgary 19 go. października. Mieliśmy niecały tydzień aby przygotować Rumbę, Sambę i Czacze, i maksymalnie [jak to tylko możliwe, w tak krótkim czasie] się zgrać. Brak mi słów, żeby opisać nasze lekcje i practice. Michael okazał się nie tylko super tancerzem, mającym ogromną charyzmę taneczną, nie bojącym się wyzwań i nowych doświadczeń, ale też wspaniałym człowiekiem. Jestem świadoma tego, że komunikacja werbalna ze mną jest bardzo trudna, a szczególnie na początku. Jednak muszę przyznać, że jeszcze nigdy przedtem, (ok, no, może raz :)) nie spotkałam nikogo, z kim by było mi tak lekko porozumiewać, jak z Michaelem. Czasami nie musiałam mówić, ani pisać na syntezatorze – rozumiał intuicyjnie. Traktował mnie jak równą sobie. To jest bardzo cenne dla mnie.

Rozumiem też, jak trudno było moim partnerom [oprócz Andy, ale on był nauczycielem] pokazać w tańcu ze mną, namiastkę intymności, która jest obecna w niektórych tańcach. Łatwiej tańczyć TYLKO według choreografii i nie robić żadnych spontanicznych ruchów. Z Michaelem było inaczej. Czułam każdy taki ruch. Uwielbiam to! Bo wtedy czuję się pełnowartościową tancerką.

Wielu ludzi, którzy oglądają video z naszej Rumby, pytają, czyj był pomysł z tym podnoszeniem. Odpowiadam: był to pomysł Michaela. Zaproponował to zanim przyleciałam. Mieliśmy kilka lekcji polską nauczycielką tańca, Ewą. Bardzo pozytywnie zaskoczył mnie jej profesjonalne podejście do tańca tego rodzaju i dbanie o szczegóły choreografii. Powiedziała, że dużo czytała o Wheelchair Dance Sport i się tym interesuje.
Myślę, że mój pobyt w Calgary był bardzo udany. Spotkałam wiele życzliwości wielu ludzi! Ogólnie rzecz biorąc, jestem dumny z mojego angielskiego. Rozumiem prawie wszystko. Moje pisanie i czytanie wiadomości od przyjaciół, jest zadowalający. Mam nadal trudności z mówieniem, ale to głównie przez spastyke. Ale próbuję.

Bardzo żałuje, że moi przyjaciele w Calgary, Daniel i jego żona, Linda, których dwa lata temu skontaktowałam z Ewą, nie mogli tańczyć w tegorocznym turnieju.

Ale ja nie dam się i będę nadal próbowała promować taniec towarzyski na wózkach. Być może w przyszłym roku w Calgary. Chcę, aby w Kanadzie było nas więcej!






















czwartek, 19 lutego 2015

POMOC KASI

Kasię pamiętam jako śliczne maleństwo o czarnych oczach w kształcie migdałów i czarnych kręconych włosach, które raczkowało kicając jak zajączek na podłodze naszej wspólnej sali w Centrum Zdrowia Dziecka. Kasia i jej adopcyjna mama, pani Katarzyna, były jednymi z pierwszych osób, które ja i moja Mama poznałyśmy w Polsce. To dzięki pani Katarzynie moja Mama, po raz pierwszy w życiu, dowiedziała się, czym jest Biblia. Nasze mamy dużo rozmawiały o życiu. Pani Katarzyna mówiła mojej Mamie o Bogu, opowiadała o Kasi i jej braciszku, którego wraz z nią adoptowała z mężem. Kasia Liszcz , mając zdiagnozowane MPD i niedorozwój umysłowy, nie mówiła i nie chodziła. Kiedy wróciłyśmy do Rosji, nasze mamy korespondowały. Pani Katarzyna z dumą pisała o sukcesach córki. Kasia, dzięki bardzo intensywnej rehabilitacji, zaczęła nadganiać w rozwoju umysłowym rówieśników, a nawet wykryto u niej ponadprzeciętne zdolności do języków obcych. Zaczęła również samodzielnie  chodzić. Teraz Kasia jest dorosłą niezależną kobietą, jej rodzina adoptowała jeszcze kilkoro niepełnosprawnych dzieci. Niestety, Kasia teraz ma ogromne problemy zdrowotne i potrzebuje pieniędzy na leczenie. Poprosiła mnie opublikować jej apel, a ja proszę wszystkich i każdego – roześlijcie go dalej. Dzięki waszej pomocy KASIA BĘDZIE ŻYŁA!!! 

http://chcepomagac.org/228,zagrozone-zycie-kasi,cele.html#.VOXFci6rjOB

wtorek, 11 listopada 2014

TANIEC MIMO WSZYSTKO


Vancouver 11.11.2014


Z Calgary, z zawodów tanecznych Rocky Mountain Grand Prix http://www.dancesportgrandprix.com/ przywieźliśmy złoty medal w kategorii Uczeń – Uczeń i Nagrodę Inspiracji.
Ta niesamowita podróż nie udała by się bez naszych trzech najważniejszych sponsorów: mojej facebook'owej znajomej Irinie oraz Daniel'owi i Lindzie. Są małżeństwem i pasjonatami tańca. Linda w większości czasu, porusza się na wózku. Prawie rok temu, po pierwszym reportażu telewizyjnym, napisał do mnie Daniel. Pisał, że oboje kochają taniec i chcieli by zająć się nieznanym w Kanadzie tańcem Towarzyskim na wózkach. Poprosił o namiary do jakiegoś trenera w Calgary. A miesiąc wcześniej, Marcin, mój były polski partner salsowy, skontaktował mnie ze swoją koleżanką Ewą, która jest trenerką tańca i która przyjechała z Krakowa do Calgary. Kiedy Ewa napisała mi na fb, że zna panią Iwonę Ciok, moją pierwszą polską trenerkę, zapytałam, czy jeśli znajdą się chętni wózkowicze, mogla by ich uczyć. Ewa bez wahania powiedziała, że tak.
24 października ok. 6 rano, wyszliśmy z mamą na lotnisko. Mamę z torbami zabrała spod domu samochodem znajoma, a ja pojechałam Sky Train'em do samego lotniska, gdzie spotkaliśmy się z Dimą. Mama, jako mój opiekun, leciała za darmo, a mój i Dimy bilety były sponsorowane przez Daniela i Lindę. Lot trwał równo godzinę.
Z lotniska odebrał nas Daniel. Jego samochodem, do którego wjechałam po składanym podjeździe na moim wózku elektrycznym, dojechaliśmy do hotelu Hyatt w centrum Calgary, gdzie odbywał się turniej.
Linda i Daniel, (tak, jak ja z Dimą) tańczyli na oceny sędziów. To był ich debiut i ogromne wyzwanie, zważywszy na fakt, że Daniel nigdy wcześniej nie tańczył. Oboje byli bardzo podekscytowani. Tańczyli Rumbę. Wykonana była bardzo płynnie i w dobrym guście. My tańczyliśmy Cza-czę, Rumbę i Sambę. Podczas wręczenia medali powiedziano nam, że mamy zatańczyć jeszcze raz, późnym wieczorem – na bis – Sambę.
Spalam tamtej nocy chyba ze cztery godziny, a podczas każdego wejścia na parkiet, mam wielką tremę, co z kolei zwiększa spastyczność. Tym razem było podobnie. Medal, a tym bardziej złoty, był dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Dima też był zdziwiony i bardzo podekscytowanym, bo spotkał wśród uczestników tych zawodów dużo znajomych. Krotko mówiąc, podczas ostatniego naszego wejścia, przewróciłam się wraz z wózkiem na bok uderzając głową i barkiem o parkiet. W pierwszej chwili nie zorientowałam się, kto pomógł Dimie mnie podnieść, ale potem, na wideo, 



zobaczyłam, że pierwszym wybiegł Andy, który sam przed chwilą tańczył, ale najwyraźniej (jak zawsze) bacznie mnie obserwował, a zaraz po nim, rzuciwszy kamerę wideo, Daniel. Kiedy znowu stanęłam na wszystkich czterech kołach, miałam słony smak w ustach, ale myślałam tylko o tym, że muszę zacząć taniec od początku i go zakończyć, i o tym, żeby Dima się nie przestraszył i nie zrezygnował. Zachował się, jak trzeba i zatańczyliśmy Sambę od początku do końca. Takie wypadki zdarzają się [nie tylko na treningach] wszystkim tancerzom na wózkach. Najważniejsze, aby po upadku tańczyć dalej, jak gdyby nic się nie stało. W moim przypadku, najważniejsze jest też to, aby nie uderzać tyłem głowy, bo wtedy tracę przytomność. Tak oto upłynął pierwszy dzień w Calgary. Z wyjątkiem krótkiego spaceru, nie opuszczaliśmy sali tanecznej hotelu.

Natomiast pierwszą noc spędziliśmy w domu naszych wspaniałych sponsorów – Daniela i Lindy. Ci ludzie są też pasjonatami Średniowiecza. Jeżdżą na inscenizowane bitwy rycerskie, na imprezy starodawnej kultury, zwiedzają średniowieczne zamki za granicą. Niesamowicie było oglądać na ścianach zdjęcia z ich podroży. W domu jest niezliczona ilość kotów, (jeden spał ze mną w nocy) a na podwórku mieszkają dwa Goldeny.

W sobotę zatańczyliśmy Cza-czę na uroczystej gali zamknięcia turnieju. Kiedy skończyliśmy, nastąpiło ogłoszenie wyników, kto otrzyma Nagrodę Inspiracji. To byliśmy my (to też była niesamowita niespodzianka dla mnie) i Linda z Danielem. Byli wzruszeni... Potem był bal maskowy, wspaniała zabawa.

W niedzielę Dan woził nas po mieście. Calgary jest trochę podobna do Warszawy. Potem były, jak okiem sięgnąć, kanadyjskie prerie (w oddali dostrzegłam indiańskie Tipi) uprawne pola, lasy i piękne góry. Wieczorem wróciliśmy do Van.

Na drugi dzień dowiedziałam się, że Dima już nie będzie mógł ze mną tańczyć. Szukam nowego partnera dla kategorii uczeń – uczeń. A to znaczy, że zaczynam wszystko od początku. Tak to już jest w Tańcu Towarzyskim... W międzyczasie mam lekcje z Andym...

Tak, ten złoty medal i Nagrodę Inspiracji można traktować różnie. Tak, to bardzo źle, że tu wózkowicze nie tańczą – nie ma konkurencji. Tak, wykorzystuję fakt, że jestem (już nie jestem) jedyna i pierwsza, która zaczęła STALE pojawiać się na zawodach tanecznych dla zdrowych. Tak, sędziowie nie bardzo wiedzą, jak mnie sądzić w porównaniu do zdrowych. ALE!!! Jestem szczęśliwa, że robię to, co kocham! Kiedy słyszę oklaski i widzę, jak widzowie wstają po naszych występach, zapominam o bólu. Czuję satysfakcję. Moim zadanie, to pokazać, że nawet w moim stanie można tańczyć, a moim celem na przyszły rok jest reprezentowanie Kanady na Pucharze Kontynentów w Rosji.

Ostatnio dostałam wiadomość od wózkowiczki z miasta Mississauga w prowincji Ontario, która szuka partnera dla Tańca Towarzyskiego, oraz od pary zdrowych francuskich tancerzy, którzy mieszkają i prowadzą własne studio w Quebec'u, i chcieli by wprowadzić u siebie zajęcia taneczne dla wózkowiczów.







Więcej zdjęć z Calgary tutaj

wtorek, 21 października 2014

POBYT STAŁY

15 października o godzinie 10.30. Ja i moja mama, dostałyśmy pobyt stały w Kanadzie. To był najważniejszy dzień w moim życiu !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!


24 września ja i mama mojego partnera tanecznego, zarejestrowałyśmy fundację. Wheelchair Dance Sport Association Canada WDSACA https://www.facebook.com/WDSACA . To jest pierwsza i na razie jedyna fundacja Tańca Towarzyskiego na wózkach w Kanadzie.

Zawsze myślałam, że uczucie szczęścia, to stan przejściowy. Pojawia się, znika, potem znowu się pojawia. Myślałam też, że nie można być szczęśliwą, robiąc po prostu to, co się lubi i będąc singielką.
Odkąd zaczęłam tańczyć w Kanadzie i marzyć o pozostaniu tu na stałe, uczucie szczęścia towarzyszy mi stale!

Dla mnie szczęście, to być niezależną, czyli móc wyjechać z domu, kiedy ma się na to ochotę, a nie kiedy ktoś będzie mógł pomóc, jeździć po mieście tam, dokąd się chce, a nie tam gdzie jest ono przystosowane. Szczęście, to wiedzieć, że przechodnie pomogą, lub sprowadzą pomoc, kiedy coś się stanie np. na ulicy. Szczęście, to móc pozwolić sobie na psa i mieć możliwość wejść do kuchni, przygotować mu jedzenie i w każdej chwili wyjść z nim na spacer. Szczęście, to [nie oszukujmy się] choć czasami móc kupić sobie coś, co się chce, a nie to, co się może. Szczęście, to być komuś potrzebnym. Szczęście, to wiedzieć, że najbliższa ci osoba również odnalazła się w nowej rzeczywistości.

19 października byłam na ostatnim pokazie, w ramach Vancouver Polish Film Festival, był to film Chce się żyć. Znałam jego tematykę i czytałam najróżniejsze opinie, dlatego sama chciałam obejrzeć. Wiedziałam, że los bohatera jest podobny do mojego życia, ale nie przypuszczałam, że aż tak... Krótko mówiąc, na przemian śmiałam się i płakałam. Przypomniał mi się najstraszniejszy miesiąc mojego życia, który spędziłam, jako pięcioletnie dziecko, w podobnym ośrodku dla upośledzonych umysłowo w Rosji. Szczególnie sceny z karmieniem Mateusza na leżąco, manna kasza zmieszana z krwią, nasilne wyrywanie wszystkich zębów i pozostawienie go całkiem samego nagim. Wywołały u mnie dosłownie stłumiony płacz. Staram się o tym zapomnieć, ale to tkwi we mnie jak zadra. Tak się złożyło, że w tym miesiącu te wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą. A to za sprawą książki Białe na czarnym http://lubimyczytac.pl/ksiazka/33691/biale-na-czarnym po przeczytaniu której, wiem, że gdyby mój horror nie skończył się po miesiącu, nie dożyłabym do szóstych urodzin... częściowo opisałam to w autobiografii po rosyjsku. Mam też wersję angielską. Wracając do filmu Chce się żyć, wszyscy widzowie, których była pełna sala, byli nim bardzo poruszeni. Gościem festiwalu był odtwórca głównej roli Dawid Ogrodnik i po pokazie można było zadawać mu pytania. Pytany o rolę Mateusza, aktor powiedział, że ani chwili się nie wahał, czy ma ją zagrać, bo to było ogromne wyzwanie. Kilka razy Padało pytanie, czy to prawda? Czy rzeczywiście ludzie niepełnosprawni w Polsce żyją w takich nieludzkich warunkach? Przecież część wydarzeń miała miejsce już w roku 2000!!! Aktor odpowiedział, że niestety nie wiele się zmieniło w sytuacji polskich niepełnosprawnych na lepsze.
Jedna pani na widowni była szczególnie poruszona. Powiedziała, że ma do czynienia z niepełnosprawnymi i jest dosłownie zszokowana, że nic się nie zmieniło od 20 lat, czyli odkąd ona wyjechała z Polski. Aktor powiedział, że to smutne, ale nawet alarmujące petycje polskich rodziców dzieci niepełnosprawnych, wysyłane do rządu, nie wiele przyczyniają się do poprawy ich sytuacji.

Przypomniała mi się kilkutygodniowa słowna nagonka na Facebooku, którą urządzili moi polscy ''znajomi''. Osoby, których uważałam za przyjaciół, ''krzyczeli'', że ''opluwam kraj, który tyle dla mnie zrobił!'' że ''nigdy nie stałam się Polką!'' że ''nie mam prawa krytykować polskich warunków, skoro wszystko dostałyśmy z Mamą za darmo!'' Natomiast niektórzy, ci, których znałam krótko, albo wcale nie znałam w realu, twardo mnie bronili. To mnie bardzo bolało, ale Mama wtedy powiedziała: ''Teraz widzisz, kto jest kim''. Wczoraj dostałam na fb wiadomość od znajomego dziennikarza. Pisze m.in. ''... I tylko ja spośród wszystkich twoich polskich znajomych żegnałem was na lotnisku Okęcie Ale te kilkanaście zdań o tych twoich pierwszych kilku latach w Kanadzie to byłoby ciekawe zakończenie tamtego tekstu. Pozdrowienia z Polski - odległej ale na pewno niezapomnianej''.

Polska dużo mi dała od strony duchowej. Ukierunkowała mnie. Ale największa zasługa w tym Mojej Mamy. To ona ''pchała'' mnie na różne konkursy i przeglądy twórczości. Tu załatwiam wszystko dla siebie, samodzielnie. Odkąd mam wózek elektryczny, to jest o wiele łatwiejsze.
Ogromny wpływ na mnie miał ks. K. Małachowski z fundacją Dzieci – dzieciom i moja pielgrzymka wraz z nimi do miejsc objawień Maryjnych w Europie. To był pierwszy nasz z Mamą rok w Polsce. Podczas tej pielgrzymki uwierzyłam w Boga i Poczułam Jego miłość. Potem obie spotykałyśmy różnych ludzi. Złych księży i dobrych ateistów. Cieszyłyśmy się z pierwszych autobusów niskopodłogowych, z nowych podjazdów w Warszawie. Wiedziałyśmy, że w Rosji tak długo nie będzie. Ani chwili, nawet kiedy było nam w Polsce bardzo źle, nigdy nie żałowałyśmy, że wyjechałyśmy z Rosji.
ALE! Z roku na rok moja Mama stawała się coraz słabsza, by mi pomagać. Nasza dziennica nie robiła nic w kierunku przystosowania bloków dla o/n. Każde moje wyjście z domu graniczyło z ryzykiem upadku ze schodów. Nasi najbliżsi znajomi wiedzieli, z czym się borykamy, ale mówili, że wyjazd, tym bardziej ''w ciemno'', to szaleństwo. My jednak zaryzykowałyśmy. Nie wiedziałyśmy, czy się uda, ale miałyśmy nadzieję... Bardzo się bałam powtórki sytuacji z Włoch, kiedy na dwa dni trafiłyśmy do schroniska dla bezdomnych w Vancouver. Bardzo się bałam deportacji, kiedy przegrałyśmy proces o uchodźstwo. Bardzo się bałam, gdy deportacja była już pewna. Tego dnia miałam wypadek ze wstrząsem mózgu. Bardzo się bałam, kiedy Mama krzyczała po nocach, bo śniło jej się, że musimy wyjeżdżać. Ale najbardziej się bałam, kiedy kilka tygodni przed procesem, Mama zemdlała na ulicy i niemal nie trafiła pod samochód.
Tutaj, większość ludzi mówiła, że deportacja nastąpi wcześniej, czy później i że to będzie dosłownie cud, jeśli dostaniemy pobyt stały. Ale jeszcze więcej ludzi modliła się o ten cud dla nas. A kiedy wiara w to, że nam się uda znikała, ja, zupełnie serio mówiłam Mamie, że powinnyśmy wyjechać do jak najdalszego zakątka Kanady, najlepiej w góry i tam zamieszkać, żeby nas ''zgubili''. Wiem, że to absurd, ale tak wygląda desperacja. Ciągle zadawałam sobie retoryczne pytanie, czy to możliwe, żeby w takim ogromnym kraju, jak Kanada nie znajdzie się dwa malutkich miejsca dla nas z Mamą?

Kilka razy, w ciągu tych trzech lat, zastanawiałyśmy się, do jakiego kraju mogłybyśmy wyjechać, gdyby jednak nie pozwolili by nam zostać w Kanadzie. Najczęściej nie chciałam o tym nawet myśleć. O powrocie do Polski nie było mowy, bo półtora roku temu, dostałyśmy pismo z Administracji Mieszkaniowej, w którym domagano się, żebyśmy zrzekły naszego kwaterunkowego mieszkania w Warszawie. Poważnie myślałam tylko o Finlandii, ale trzeba było by się liczyć z tym, że poleciałybyśmy ze zwierzętami. Nasza kotka była na wpół uśpiona i wytrzymała 9 godzin lotu, ale nie mam pojęcia, jak by zareagował na lot Hope. Jest bardzo wrażliwy. Natomiast, kiedy nadzieja wracała, uspokajałam się myślą, że jeśli Bóg przyprowadził nas tutaj, to znaczy było to po coś i nadal nas będzie prowadził... Po co nas przyprowadził do Kanady? Może po to, żebym założyła tą taneczną asocjację? Żeby moja Mama odnalazła się i czuła potrzebną w Kościele innym, niż katolicki?

Ostatnie miesiące i tygodnie, odkąd dostałyśmy wezwanie z urzędu imigracji na wywiad dot. stałego pobytu, były bardzo napięte wewnętrznie, chociaż nie wiele o tym rozmawiałyśmy. 15go. października tuż po godzinie 11 rano po deszczowym centrum Vancouver, z urzędu imigracji, wracały dwie kobiety. Były szczęśliwe, jak nigdy w życiu. Znalazły bowiem swoje miejsce na ziemi.



Wspomniana wyżej słowna nagonka, teraz periodycznie powtarza się ze strony moich facebookowych znajomych mieszkających w Rosji. Wśród nich, bardzo dużo jest osób niepełnosprawnych. Z powodu mojej krytyki dot. braku warunków dla o/n w Rosji, a także z powodu antyputinowskich poglądów, również dla rodaków stałam się ''wyrzutkiem''. Powiem więcej. Bardziej nie wytrzymują oni moich komentarzy o Kremlu, Putinie i wojnie na Ukrainie, niż kiedy porównuję warunki życia rosyjskich i kanadyjskich niepełnosprawnych. Ostatnio burzę złych słów wywołał mój komentarz do artykułu o konkursie na miss na wózku: ''Zwyciężczyni otrzymała... uwaga... tylko lub aż aktywny wózek takiej, a takiej firmy''. A wybuch złości spowodowały wyrazy: ''tylko lub aż''. Podczas tej dyskusji, dowiedziałam się, że ''nie mam prawa krytykować swojej Ojczyzny, że Putin robi wszystko, aby Rosji i całemu światu żyło się lepiej, że WSZYSCY o/n w Rosji żyją pełnia życia, że Ukraińcy są sami sobie winni, a w ogóle, to nie ma na Ukrainie ŻADNYCH rosyjskich wojsk, że mój mózg jest zatruty zachodnią, a to się = antyrosyjską propagandą, że siedzę w tej Kanadzie i myślę, że mam prawo krytykować, nie żyjąc tam, gdzie oni'' itd. to ostatnie stwierdzenie było bardzo podobne do tego, co kiedyś czytałam od polskich znajomych.

Nie spodobały się im również moje zdjęcia z antywojennej i antyputinowskiej demonstracji, na której byłam 21go. września. Teraz, bardziej niż kiedykolwiek, trzeba mówić i krzyczeć o tej wojnie. Ten szaleniec gotów zniewolić nie tylko najbliższych sąsiadów, on posunie się dalej, jeśli nie zostanie powstrzymany!

No, a na razie kierunek Calgary! Tańczę z Dimą na Rocky Mountain Grand Prix. Wylatujemy już w ten piątek, wracamy w niedzielę. Po powrocie zajmę się szukaniem koledżu. Chcę szlifować angielski. A po turnieju [fitnes – modeling] mojej wspólniczki Yeleny, zajmiemy się pracami organizacyjnymi naszej asocjacji.