wtorek, 30 lipca 2013

KOLEJNY KROK DO MARZENIA

Vancouver 29.07.2013

Mój ''królik doświadczalny'' przeżył, jest zadowolony i nawet chce zapraszać inne ''króliki''. ;-]

A tak poważnie... dziś od razu po naszym treningu Andy przestawił jeden ze stołów prosto na parkiet, żebym łatwo mogła podjechać i postawił na nim player. Claire przyjechała razem mężem on jest również o/n, ale chodzi. Najbardziej się bałam, uczennica nie będzie mnie rozumieć, ale nie było tak źle, musiałam tylko czasami powtarzać to samo kilka razy. Claire musi przywyknąć do mojej mowy, jak każdy nowy człowiek w moim otoczeniu, a ja dzięki tym ew. spotkaniom będę miała praktykę języka. Na początku poprosiłam, żeby dziewczyna pokazała mi, co jest w stanie zrobić. Ma o wiele sprawniejsze ręce, niż ja, ale porusza się o wiele wolniej. Powiedziałam, żeby przejechała kilka metrów szybko prosto i z powrotem. Nie wiem, czy to była jej max. szybkość, ale pamiętam jak pan Włodek wymagał od wszystkich kilkanaście okrążeń z zawrotną dookoła sali. Czułam, że jestem najsłabszym ogniwem, więc zjeżdżałam do środka, albo na zewnątrz koła, żeby nie przeszkadzać. I tu powstaje mój pierwszy dylemat. Czy wymagać coś, czego nie jestem sama zrobić/pokazać, tylko dlatego, że wiem, jak to powinno wyglądać i dlatego, że to bardzo się przydaje, czy też odpuścić, a więc zwolnic proces ew. postępu? Potem poprosiłam, żeby kilka razy przyciągnęła i odepchnęła do i od moich rąk. Jeszcze nie zrozumiałam, jaka ręka jest lepsza. Sprawdzę to jeszcze następnym razem. Robiłyśmy też różne zwroty, obroty, przejazdy itd. Poprosiłam, żeby się pochyliła w przód i wyprostowała, kiedy naciskałam rękoma na jej plecy. Claire często mówiła, że nie może robić czegoś, co ja, bo ma za słabe mięśnie. A ja uparcie powtarzałam: ''You can do it! I know!'' pamiętam, jak kiedyś powtarzała mi to pani Iwona, a tutaj często mówi Andy.

Andy miał w tym czasie kilka lekcji, ale czułam, że w przerwach obserwuje, jak np. żwawo obracam wózek Claire, stojąc za nią, trzymając za rączki i emituję krótkie zwroty, potrzebne dla Cza-czy.
Pod koniec zajęć moja pierwsza uczennica zapytała, czy może zapraszać znajomych wózkowiczów. Odpowiedziałam, że będę bardzo się cieszyć. Umówiłyśmy się na kolejne spotkanie za 2 tygodnie.

Ale największą aprobatą był dla mnie przelotny, ale promienny uśmiech Andy'ego. Nie musiał nic mówić! Jestem WYKOŃCZONA!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz