Vancouver 29.07.2013
Mój ''królik
doświadczalny'' przeżył, jest zadowolony i nawet chce zapraszać
inne ''króliki''. ;-]
A
tak poważnie... dziś od razu po naszym treningu Andy przestawił
jeden ze stołów prosto na parkiet, żebym łatwo mogła podjechać
i postawił na nim player. Claire przyjechała razem mężem on jest
również o/n, ale chodzi. Najbardziej się bałam, uczennica nie
będzie mnie rozumieć, ale nie było tak źle, musiałam tylko
czasami powtarzać to samo kilka razy. Claire musi przywyknąć do
mojej mowy, jak każdy nowy człowiek w moim otoczeniu, a ja dzięki
tym ew. spotkaniom będę miała praktykę języka. Na początku
poprosiłam, żeby dziewczyna pokazała mi, co jest w stanie zrobić.
Ma o wiele sprawniejsze ręce, niż ja, ale porusza się o wiele
wolniej. Powiedziałam, żeby przejechała kilka metrów szybko
prosto i z powrotem. Nie wiem, czy to była jej max. szybkość, ale
pamiętam jak pan Włodek wymagał od wszystkich kilkanaście okrążeń
z zawrotną dookoła sali. Czułam, że jestem najsłabszym ogniwem,
więc zjeżdżałam do środka, albo na zewnątrz koła, żeby nie
przeszkadzać. I tu powstaje mój pierwszy dylemat. Czy wymagać coś,
czego nie jestem sama zrobić/pokazać, tylko dlatego, że wiem, jak
to powinno wyglądać i dlatego, że to bardzo się przydaje, czy też
odpuścić, a więc zwolnic proces ew. postępu? Potem poprosiłam,
żeby kilka razy przyciągnęła i odepchnęła do i od moich rąk.
Jeszcze nie zrozumiałam, jaka ręka jest lepsza. Sprawdzę to
jeszcze następnym razem. Robiłyśmy też różne zwroty, obroty,
przejazdy itd. Poprosiłam, żeby się pochyliła w przód i
wyprostowała, kiedy naciskałam rękoma na jej plecy. Claire często
mówiła, że nie może robić czegoś, co ja, bo ma za słabe
mięśnie. A ja uparcie powtarzałam: ''You
can do it! I know!'' pamiętam, jak kiedyś
powtarzała mi to pani Iwona, a tutaj często mówi Andy.
Andy miał w tym
czasie kilka lekcji, ale czułam, że w przerwach obserwuje, jak np.
żwawo obracam wózek Claire, stojąc za nią, trzymając za rączki
i emituję krótkie zwroty, potrzebne dla Cza-czy.
Pod koniec zajęć
moja pierwsza uczennica zapytała, czy może zapraszać znajomych
wózkowiczów. Odpowiedziałam, że będę bardzo się cieszyć.
Umówiłyśmy się na kolejne spotkanie za 2 tygodnie.
Ale największą
aprobatą był dla mnie przelotny, ale promienny uśmiech Andy'ego.
Nie musiał nic mówić! Jestem WYKOŃCZONA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz