Vancouver 11.11.2014
Z Calgary, z zawodów
tanecznych Rocky Mountain Grand Prix
http://www.dancesportgrandprix.com/
przywieźliśmy złoty medal w kategorii Uczeń – Uczeń i Nagrodę
Inspiracji.
Ta niesamowita podróż
nie udała by się bez naszych trzech najważniejszych sponsorów:
mojej facebook'owej znajomej Irinie oraz Daniel'owi i Lindzie. Są
małżeństwem i pasjonatami tańca. Linda w większości czasu,
porusza się na wózku. Prawie rok temu, po pierwszym reportażu
telewizyjnym, napisał do mnie Daniel. Pisał, że oboje kochają
taniec i chcieli by zająć się nieznanym w Kanadzie tańcem
Towarzyskim na wózkach. Poprosił o namiary do jakiegoś trenera w
Calgary. A miesiąc wcześniej, Marcin, mój były polski partner
salsowy, skontaktował mnie ze swoją koleżanką Ewą, która jest
trenerką tańca i która przyjechała z Krakowa do Calgary. Kiedy
Ewa napisała mi na fb, że zna panią Iwonę Ciok, moją pierwszą
polską trenerkę, zapytałam, czy jeśli znajdą się chętni
wózkowicze, mogla by ich uczyć. Ewa bez wahania powiedziała, że
tak.
24 października ok. 6
rano, wyszliśmy z mamą na lotnisko. Mamę z torbami zabrała spod
domu samochodem znajoma, a ja pojechałam Sky Train'em do samego
lotniska, gdzie spotkaliśmy się z Dimą. Mama, jako mój opiekun,
leciała za darmo, a mój i Dimy bilety były sponsorowane przez
Daniela i Lindę. Lot trwał równo godzinę.
Z lotniska odebrał nas
Daniel. Jego samochodem, do którego wjechałam po składanym
podjeździe na moim wózku elektrycznym, dojechaliśmy do hotelu
Hyatt w centrum Calgary, gdzie odbywał się turniej.
Linda i Daniel, (tak, jak
ja z Dimą) tańczyli na oceny sędziów. To był ich debiut i
ogromne wyzwanie, zważywszy na fakt, że Daniel nigdy wcześniej nie
tańczył. Oboje byli bardzo podekscytowani. Tańczyli Rumbę.
Wykonana była bardzo płynnie i w dobrym guście. My tańczyliśmy
Cza-czę, Rumbę i Sambę. Podczas wręczenia medali powiedziano nam,
że mamy zatańczyć jeszcze raz, późnym wieczorem – na bis –
Sambę.
Spalam tamtej nocy chyba
ze cztery godziny, a podczas każdego wejścia na parkiet, mam wielką
tremę, co z kolei zwiększa spastyczność. Tym razem było
podobnie. Medal, a tym bardziej złoty, był dla mnie ogromnym
zaskoczeniem. Dima też był zdziwiony i bardzo podekscytowanym, bo
spotkał wśród uczestników tych zawodów dużo znajomych. Krotko
mówiąc, podczas ostatniego naszego wejścia, przewróciłam się
wraz z wózkiem na bok uderzając głową i barkiem o parkiet. W
pierwszej chwili nie zorientowałam się, kto pomógł Dimie mnie
podnieść, ale potem, na wideo,
zobaczyłam, że pierwszym wybiegł Andy, który sam przed chwilą
tańczył, ale najwyraźniej (jak zawsze) bacznie mnie obserwował, a
zaraz po nim, rzuciwszy kamerę wideo, Daniel. Kiedy znowu stanęłam
na wszystkich czterech kołach, miałam słony smak w ustach, ale
myślałam tylko o tym, że muszę zacząć taniec od początku i go
zakończyć, i o tym, żeby Dima się nie przestraszył i nie
zrezygnował. Zachował się, jak trzeba i zatańczyliśmy Sambę od
początku do końca. Takie wypadki zdarzają się [nie tylko na
treningach] wszystkim tancerzom na wózkach. Najważniejsze, aby po
upadku tańczyć dalej, jak gdyby nic się nie stało. W moim
przypadku, najważniejsze jest też to, aby nie uderzać tyłem
głowy, bo wtedy tracę przytomność. Tak oto upłynął pierwszy
dzień w Calgary. Z wyjątkiem krótkiego spaceru, nie opuszczaliśmy
sali tanecznej hotelu.
Natomiast pierwszą noc
spędziliśmy w domu naszych wspaniałych sponsorów – Daniela i
Lindy. Ci ludzie są też pasjonatami Średniowiecza. Jeżdżą na
inscenizowane bitwy rycerskie, na imprezy starodawnej kultury,
zwiedzają średniowieczne zamki za granicą. Niesamowicie było
oglądać na ścianach zdjęcia z ich podroży. W domu jest
niezliczona ilość kotów, (jeden spał ze mną w nocy) a na
podwórku mieszkają dwa Goldeny.
W sobotę zatańczyliśmy
Cza-czę na uroczystej gali zamknięcia turnieju. Kiedy skończyliśmy,
nastąpiło ogłoszenie wyników, kto otrzyma Nagrodę Inspiracji. To
byliśmy my (to też była niesamowita niespodzianka dla mnie) i
Linda z Danielem. Byli wzruszeni... Potem był bal maskowy, wspaniała
zabawa.
W niedzielę Dan woził
nas po mieście. Calgary jest trochę podobna do Warszawy. Potem
były, jak okiem sięgnąć, kanadyjskie prerie (w oddali dostrzegłam
indiańskie Tipi) uprawne pola, lasy i piękne góry. Wieczorem
wróciliśmy do Van.
Na drugi dzień
dowiedziałam się, że Dima już nie będzie mógł ze mną tańczyć.
Szukam nowego partnera dla kategorii uczeń – uczeń. A to znaczy,
że zaczynam wszystko od początku. Tak to już jest w Tańcu
Towarzyskim... W międzyczasie mam lekcje z Andym...
Tak, ten złoty medal i
Nagrodę Inspiracji można traktować różnie. Tak, to bardzo źle,
że tu wózkowicze nie tańczą – nie ma konkurencji. Tak,
wykorzystuję fakt, że jestem (już nie jestem) jedyna i pierwsza,
która zaczęła STALE pojawiać się na zawodach tanecznych dla
zdrowych. Tak, sędziowie nie bardzo wiedzą, jak mnie sądzić w
porównaniu do zdrowych. ALE!!! Jestem szczęśliwa, że robię to,
co kocham! Kiedy słyszę oklaski i widzę, jak widzowie wstają po
naszych występach, zapominam o bólu. Czuję satysfakcję. Moim
zadanie, to pokazać, że nawet w moim stanie można tańczyć, a
moim celem na przyszły rok jest reprezentowanie Kanady na Pucharze
Kontynentów w Rosji.
Ostatnio dostałam
wiadomość od wózkowiczki z miasta Mississauga w prowincji Ontario,
która szuka partnera dla Tańca Towarzyskiego, oraz od pary zdrowych
francuskich tancerzy, którzy mieszkają i prowadzą własne studio w
Quebec'u, i chcieli by wprowadzić u siebie zajęcia taneczne dla
wózkowiczów.
Więcej zdjęć z Calgary tutaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz